reklama
kategoria: Na Sygnale
19 wrzesień 2025

Rozpoczął się proces oskarżonego o katastrofę jachtu, w którym zginęły 4 osoby

zdjęcie: Rozpoczął się proces oskarżonego o katastrofę jachtu, w którym zginęły 4 osoby / fot. PAP
fot. PAP
W piątek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces Marka O., sternika jachtu Galar Gdański I, który jest oskarżony o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu wodnym. Miał wtedy 19 lat. W wypadku, do którego doszło w 2022 r. na Kanale Kaszubskim w Gdańsku, zginęły cztery osoby.
REKLAMA

Na sali rozpraw stawili się oskarżony Marek O., który odpowiada z wolnej stopy, jego obrońca oraz prokurator i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, którymi są członkowie rodzin osób, które zginęły w wypadku oraz zostały poszkodowane.

Pełnomocnik oskarżonego adw. Krzysztof Kapuściński złożył wniosek m.in. o mediację. „Skutki są tragiczne dla każdego. (...) Być może istniałaby szansa do porozumienia” - powiedział adwokat.

Sąd oddalił wniosek, bo sprzeciwili się temu pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. Z tego samego powodu został również oddalony wniosek o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzenia postępowania dowodowego. Obrońca oskarżonego wnosił m.in. o karę pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywnę.

W skierowanym do sądu akcie oskarżenia prokurator zarzucił sternikowi nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu wodnym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób, w następstwie której śmierć poniosły cztery osoby: 50-letnia kobieta, 59-letni mężczyzna oraz 27-letnia kobieta w zaawansowanej ciąży, a dwie osoby zostały ranne.

„Przyczyną tego zdarzenia było naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym oraz dobrej praktyki morskiej wynikającej z Konwencji w sprawie międzynarodowych przepisów o zapobieganiu zdarzeniom na morzu przez pełniącego na jachcie funkcję I sternika, wówczas 19-letniego mężczyznę” – podała prokuratura.

Według prokuratury oskarżony Marek O. zaniedbał zachowanie środków ostrożności, niewłaściwie prowadził obserwację wzrokową i nie ustąpił mającemu pierwszeństwo zespołowi holowników i statkowi.

Śledczy ustalili, że wbrew zwyczajowemu obowiązkowi uzyskania od pilota zespołu holowników zgody na przepłynięcie, ignorując sygnały alarmowe, wbrew obowiązkowi postoju, wpłynął w strugę śrubową holownika, wskutek czego doszło do niekontrolowanego przemieszczenia się jachtu, utraty stateczności i jego wywrócenia.

Oskarżony Marek O., po odczytaniu przez prokuratora aktu oskarżenia, przyznał się w całości do zarzuconego czynu. Następnie złożył wyjaśnienia. Powiedział, że w Fundacji Galar Gdański, do której należą galary, był stażystą. Przyjmując się na staż miał ukończony kurs sternika motorowodnego. W ramach swojej praktyki miał pływać na galarach jako asystent sternika.

Opisał również przebieg zdarzenia. - Zauważyliśmy, że strumienie zmniejszyły się i holowniki zaczęły zmieniać swoje położenie. W międzyczasie zauważyliśmy jacht, który przepłynął wcześniej. Nie był to powód decydujący o naszym przepłynięciu, ale zwróciliśmy na to uwagę. Kiedy z naszego punktu widzenia strumienie znacznie się zmniejszyły, zdecydowałem o przepłynięciu. Szymon, drugi sternik, nie negował moich decyzji - zeznawał.

Powiedział, że „wpłynęli w strumień wody, którego nie widzieli, i nie mieli możliwości zawrotu przez ograniczoną manewrowość”.

- Obróciłem ster w lewo, żeby bezpiecznie przepłynąć. I nasza łódź uderzyła o nabrzeże. Próbowałem ręką zamortyzować uderzenie i po paru sekundach łódź wywróciła się do góry dnem. Część pasażerów, w tym ja, znaleźliśmy się pod galarem. Po wypłynięciu słyszałem krzyki, płacz, byłem w szoku – zeznawał.

Dodał, że po wypadku pomagał poszkodowanym w wydostaniu się na brzeg i jednostkę, która podpłynęła do galara.

Po zakończonej swobodnej wypowiedzi oskarżony odmówił odpowiedzi na pytania prokuratora. Odpowiadał na pytania obrońcy i sędziego.

Wynika z nich, że nie posiadał odpowiedniego przeszkolenia, nie miał odpowiedniego patentu, nie potrafił korzystać z radia i nie został w tym zakresie przeszkolony. Ponadto mężczyzna nie znał stanu technicznego jednostki, którą pływał i silnika umieszczonego na galarze.

Jego obrońca, adw. Kapuściński wskazał, że patent sternika motorowodnego zezwala na pływanie po akwenach treningowych, na których fala nie przekracza 30 cm wysokości, a siła wiatru nie jest wyższa niż 4 stopnie w skali Beauforta.

W trakcie rejsu, pomimo braku odpowiednich uprawnień oskarżony, pełnił na łodzi funkcję I sternika. Drugi z członków załogi, był II sternikiem, którego zadanie polegało na opowiadaniu turystom o historii miasta i atrakcjach.

Oskarżony twierdził, że przed wypadkiem zdecydował się zatrzymać łódź i obserwować sytuację na kanale. Ruszył, gdy zmniejszyło się falowanie wody. Powiedział, że w trakcie zdarzenia nie słyszał żadnych sygnałów dźwiękowych.

Ten obecnie 22-latek jest studentem jednej z trójmiejskich uczelni. Powiedział, że po wypadku nie wsiadł do łodzi i w przyszłości „nie chce pływać”, zamierza dokończyć studia i „realizować się w służbach ratowniczych”.

Po wyjściu z sali rozpraw oskarżyciel posiłkowy Waldemar Kwiliński, którego córka i nienarodzona wnuczka zginęły w wypadku powiedział, że odczuwa wielki ból, i jest to tragedia dla całej rodziny. - Oczekuję sprawiedliwego wyroku - powiedział.

Jego pełnomocnik, adw. Maciej Żerański dodał, że wyrok powinien być „adekwatny do stopnia winy i stopnia społecznej szkodliwości czynu z uwzględnieniem nieodwracalności krzywdy, jaką oskarżony wyrządził rodzinę”.

Na kolejnej rozprawie zostaną przesłuchani świadkowie. Oskarżonemu grozi 8 lat więzienia.

Do katastrofy jachtu Galar Gdański I doszło 8 października 2022 r. na Kanale Kaszubskim. Jednostka wykonywała turystyczny kurs dookoła wyspy Ostrów. Na pokładzie przebywało łącznie 14 osób, w tym 12 pasażerów. Jacht przewrócił się, a osoby płynące na nim wpadły do wody. Akcję ratunkową podjęły znajdujące się w pobliżu inne jednostki.

Według prokuratury oskarżony Marek O. zaniedbał zachowanie środków ostrożności, niewłaściwie prowadził obserwację wzrokową i nie ustąpił mającemu pierwszeństwo zespołowi holowników i statkowi.

Śledczy ustalili, że wbrew zwyczajowemu obowiązkowi uzyskania od pilota zespołu holowników zgody na przepłynięcie, ignorując sygnały alarmowe, wbrew obowiązkowi postoju, wpłynął w strugę śrubową holownika, wskutek czego doszło do niekontrolowanego przemieszczenia się jachtu, utraty stateczności i jego wywrócenia.

W wypadku śmierć poniosły cztery osoby. Zagrożone było życie i zdrowie pozostałych pasażerów i drugiego członka załogi. Dwie osoby odniosły rany.

Jak podali eksperci Państwowej Komisji Badań Wypadków Morskich (PKBWM), w raporcie opublikowanym po wypadku, bezpośrednią przyczyną przewrócenia jednostki Galar Gdański I było wpłynięcie z dużą prędkością w strumień zaśrubowy holownika „Atlas”.

„Dodatkowym czynnikiem przyspieszającym przewrócenie było posiadanie przez jednostkę zbyt niskiej wolnej burty mierzonej na owrężu (0,42 m) i tym samym posiadanie niewielkiego kąta zalewania (17,2 st.)” - wskazali.

Zdaniem ekspertów, „uzyskanie minimalnej wolnej burty o wymaganej wartości 0,57 m oraz uzyskanie kąta zalewania 45 st. pozwoliłoby na wydłużenie czasu potrzebnego do przewrócenia jednostki”.

Z raportu wynika także, że wpływ na skutki wypadku miała prędkość strumienia zaśrubowego wytworzonego przez holownik „Atlas” i czas jego trwania, nawet po zatrzymaniu napędu holownika.

Eksperci podali również, że „jednostka obsadzona była załogą niespełniającą wymagań określonych w Karcie Bezpieczeństwa”.

Zaznaczyli, że załoga posiadała jedynie niewielkie doświadczenie w zakresie bezpiecznej żeglugi z pasażerami na akwenie o dużym nasileniu ruchu wodnego. Byli to dwaj uczniowie Technikum Morskiego w Gdańsku, którzy w ramach praktyk szkolnych podejmowali się pracy na galarach. Zdaniem ekspertów brak doświadczenia był prawdopodobnie istotny przy podjęciu przez sternika ryzykownej decyzji o przepłynięciu jednostką za rufą pracującego holownika.

Według ekspertów silny strumień prądu odrzucił drewnianą jednostkę na zacumowany do przeciwległego nabrzeża Gdańskiej Stoczni Remontowej stalowy ponton i po uderzeniu w burtę pontonu wywrócił go do góry dnem.

Galar Gdański – to usługa rejsów turystycznych po Gdańsku i akwenach stoczniowych oraz wynajem łodzi ze sternikiem na różne okazje. Prowadzi ją Fundacja Galar Gdański.

Galary to drewniane, płaskodenne łodzie flisackie, które 300 lat temu pływały po Motławie, przewożąc m.in. sól, mąkę i zboże. Wówczas miały 18 metrów długości i 8 m szerokości. Wycieczkowe galary gdańskie są mniejsze, mają około 9 m długości i 3 m szerokości. Na pokład może wejść 12 pasażerów i 2 osoby załogi.(PAP)

pm/ jann/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Sieradz
20°C
wschód słońca: 06:28
zachód słońca: 18:47
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Sieradzu

kiedy
2025-09-25 19:00
miejsce
Spółdzielczy Dom Kultury...
wstęp biletowany
kiedy
2025-09-27 16:00
miejsce
Sieradzkie Centrum Kultury - Teatr...
wstęp biletowany
kiedy
2025-09-27 19:00
miejsce
Sieradzkie Centrum Kultury - Teatr...
wstęp biletowany
kiedy
2025-09-28 14:00
miejsce
Namiot cyrkowy, Sieradz, ul....
wstęp biletowany